W Leh poczulismy ze znalezlismy to czego poszukiwalismy w Indiach, ale to calkiem inna historia ... Teraz Szanghaj ... Pekin i Mt. Everest ... Witaj przygodo :)
Wylatujemy na spotkanie z przygoda. Po zaledwie 2 h snu u mieszkajacej pod Warszawa pani Malgosi, przyjaciolki naszej mamy a mojej (Kamili) pierwszej wychowawczyni. Ruszamy ... Niewyspanie nie ma zadnego znaczenia, bo ekscytacja stawia nas calkowicie na nogi. Cala droge do Amsterdamu przegadalismy o INTENCJI, ktora będzie nam towarzyszyc podczas podrozy do Chin. Nasza intencja jest otwartosc na doswiadczenia i otoczenie oraz wzbudzenie ciekawosci nasza kultura i nami samymi wsrod miejscowych. Naszym celem jest przelamywanie wlasnych ograniczen. Czyli doswiadcanie, doswiadczanie, doswiadczanie ... Kiedy wyladowalismy w Amsterdamie mielismy troche czasu dla siebie ... Niemalze 5 godzin... Wciagnely nas swoja magnetyczna sila kolorowe witryny sklepowe kuszace tysiacem drobiazgow duty free. Ciekawe jest to, ze mimo tego, iż wiele razy już mielismy okazje bywac w tego typu sklepach, to po raz kolejny ulegamy ich swoistemu urokowi. Może to to dziecko lubiace kolorowe rozmaitosci, ktore w kazdym z nas drzemie. Nasyceni doznanami udalismy w kierunku bramki, gdzie miala sie odbyc odprawa. Tu czekala na nas niekoniecznie mila niespodzianka. Jak sie pozniej dowiedzielismy ... Samolot wymagal malej naprawy, przez co lot był opozniony o dwie godziny. Wyczerpani iloscia wrazen, przebytymi kilometrami i nieprzespanymi nocami (bo było ich kilka przed wyjazdem) przysiedlismy na chwile i nawet nie zorientowalismy sie, kiedy usnelismy. Obudzeni intuicja na kilka minut przed odprawa udalismy sie pospiesznie w strone bramki. Opoznienie wydawalo sie przeciagac w nieskoncznosc. W ten sposób zamiast o godzinie 14.30 wystartowalismy o 17.00. Pierwsze doswiadczenia z podrozy: przepocona do granic mozliwosci sala odpraw i wypelnione po same brzegi samolot. Ale z usmiechem na twarzy zmieszanym z lekkim niepokojem przed nieznanym, wypilismy wino za powodzenie wyprawy... Tyle na teraz, bo czas na lunch, choc zapewne nie ma szans dorownac przepysznym kanapkom mamy i pani Malgosi.
No comments:
Post a Comment