Nie moglismy zasnac pelni podekscytowania i obawy, by nie zaspac. ... no i zaczelo sie. Wyruszylismy ... Punktualnie o 6 40.
Jest pieknie. Slonce budzi sie i leniwie wychodzi zza gor dodajac im tym samym jeszcze wiecej tajemniczosci. Patrze na nie i przeszywa mnie dreszcz. Jestem jak w transie, tylko je widze, tylko one sie licza. I ta mysl w glowie nasycic sie jak najbardziej nasycic by na jak najdluzej tej magii wystarczylo ... Do nastepnego razu...
A dlaczego wlasnie tam? To bardzo proste. Zawsze wybieramy kierunek naszej wyprawy rok wczesniej, by mieć czas na przygotowanie sie, uzbieranie funduszy no i w mysle... tego, ze wypowiadne rzyczenia zawsze sie spelniaja. To troszke tak, ze my wypowiadamy zyczenia, a los sprzyja bysmy tam dotarli. Miejsce wyprawy tez poniekad wskazuje nam przeznaczenie, gdyz jest wybierne droga losowania :), co i tak przyczynia sie do naszego planu, zwiedzenia calego swiata. W momencie, w którym nasz wybor przyszlorocznej wyprawy padl na Maroko, troszke sie przestraszylismy, ze wzgledu na dziecko. (dla niewtajemniczonych, marzenie jest takie, ze z Chin wracamy w trojke).
Za dwa lata chcielibyśmy zdobyc Kilimandzaro 5895 m n. p. m., co po Base Campie nie powinno być trudne :) i stanowic będzie poczatek naszych podbojow gorskich (ze szczytem Mt. Everestu w tle). Oj to obfitujaca w szalone pomysly podroz. Kolejny, to wizja wyjezdzania do roznych panstw na hmmmm np. pol roku, podczas którego można uczyc jezyka angielskiego w jakiejs szkole a tym samym wtapiac sie w spolecznosc lokalna i tak na prawde od wewnatrz poznwawc jej zycie. Hmm szalone pomysly, ale zainspirowane otaczajaca nas przyroda, ktora wzmagala w nas poczucie wolnosci i niezaleznosci. To jedne z wazniejszych momentow w zyciu, kiedy nabiera sie dystansu do wszystkiego, a na pierwszym planie pojawia sie to co najwazniejsze.
16.00 no i ukazal sie nam w calej swej okazalosci i dostojnosci ... Potezny, spokojny, jakby czuwajacy nad cala okolica. Nieodgadniony i nieprzewidywalny czasem być może kaprysny lub może lepiej wybredny, kto dostapi zaszczytu wejscia na szczyt. Jak przywita nas tym razem? bo w glebi serca czuje ze to pierwsza, ale nie ostatnie wizyta u podnoza gory. Niczym magnes przyciaga do siebie i nie pozostaje nic innego jak odpowiedziec na to wezwanie. Zaczerpnac jego sily i wielkosci.
Około godziny 18, niespodziewanie wczenie dotarlismy do Tingri, ktore okazalo sie być malym Tybetanskim miasteczkiem. Również 'hotel' daleko odbiegal od standartow do których przywyklismy. Jednak atmosfera miejsca była tak urzekajaca iż w ogole nam nie przeszkadzal brak oswietlenia, prysznica czy swiadomosc spedzenia nocy w spiworach i ubraniu. Tuz obok miasteczka rozciagalo sie wzgorze, z którego moglismy podziwiac cel naszej wyprawy. Everest stal samotny, niepozorny na lewo od pozostalych szczytow gorskich. Zdawal sie być obojetny na nasze wzgledy. Przegnani wiatrem wrocilismy do 'hotelowej' jadlodajni.
No comments:
Post a Comment